
Z wypowiedzi Cezarego Duralskiego na sesji Rady Gminy Kowala w dniu 23.03.2018 można by wywnioskować, że postępowania o zamówienia publiczne za rządów T. Osińskiego odbywają się nie poprzez publiczne ogłoszenia skierowane do wszystkich zainteresowanych firm, ale poprzez organizowanie zamkniętych spotkań z jedną uprzywilejowaną firmą, która posiada osobiste kontakty z przedstawicielami zamawiającego.
W związku z żądaniem pana Cezarego Duralskiego prawa do obrony i do umożliwienia mu wypowiedzi uznaję zasadność takiego żądania za oczywistą i wyjaśniam przy tym, że obrona nie jest konieczna, gdyż ani ja, ani nikt z radnych (tak przynajmniej wynika z przebiegu sesji) nie oskarżał ani Pana, ani Pana żony o działania sprzeczne z prawem bądź z zasadami współżycia społecznego. Z przebiegu sesji wynika, że radni interesowali się głównie procedurami udzielania przez Wójta zamówień publicznych, co należy do ich obowiązków, a nazwa Państwa firmy nawet nie została wymieniona.
Również z treści moich wpisów jak i wypowiedzi radnych nie wynika, żeby Państwo zostali oczernieni. Powtórzę jeszcze raz – na blogu krytykuję ludzi władzy, a nie prywatne osoby bądź firmy.
Przedmiotem dwóch wpisów, które umieściłem, o „Informatyku przywiezionym w teczce” i o „referentce” są niezdrowe – moim zdaniem – mechanizmy faworyzowania wybranych firm lub osób. Ale to przecież nie firmy odpowiadają za prawidłowość procedur (chyba, że uczestniczą w zmowie cenowej lub przetargowej), ale kierownik zamawiającego, o którym – w przeciwieństwie do Pana – mam jak najgorsze zdanie.
Dlatego też w moim wpisie o „Informatyku przywiezionym w teczce” specjalnie zastrzegłem, że to nie firma informatyczna jest przedmiotem krytyki.

Z treści mojego wpisu wcale nie wynika, żebym oczerniał informatyka bądź referentkę. Wynika natomiast, że nie mam dobrego zdania o lokalnych ludziach władzy
Ponieważ poprzez moją działalność publicystyczną przyczyniam się do kreowania takiego lub innego klimatu w przestrzeni publicznej i rozumiem, że mój styl może się niektórym wydawać niesmaczny, chciałbym publicznie przeprosić Pana i Pana żonę, za niezamierzone skutki wyżej wymienionych wpisów.
A robię to nie z obawy przed ewentualnymi skutkami prawnymi, bo z tym żyję na co dzień, a dwie wygrane sprawy karne przekonały mnie, że nie warto być biernym i wszystkiego się bać – ale z odpowiedzialności za słowo.
Jak widać stanąłem przed lustrem i dokonałem korekt, teraz może niech to zrobią ludzie władzy, bo to lustro przeznaczone jest przecież dla nich.
Panie Duralski, niepotrzebnie Pan narobił tyle szumu, ale przecież … to wolny kraj … choć już prawie doszczętnie rozwalony przez PiS, który na szczęście już wkrótce przegra najbliższe wybory z kretesem.
Poniżej, zgodnie z życzeniem, przedstawiam Pana mowę obronną.
W kolejnej części tego wpisu pt. „Oto stoję przed lustrem – Część II” postaram się rozwinąć temat zamówień publicznych w Kowali i postawić przed lustrem ludzi władzy.